czwartek, 12 czerwca 2014

Bridget Jones come back

Istnieją tacy bohaterowie literaccy, z którymi czytelnicy nie chcą się rozstawać. W związku z tym często w odpowiedzi na popularność postaci, z jednej zaplanowanej początkowo przez autora książki, robi się w efekcie końcowym kilka tomów. Myślę, że właśnie z powodu naszego irracjonalnego przywiązania do kogoś, kto nigdy nie istniał (oraz chęci zysku, rzecz jasna), powstała trzecia część przygód Bridget Jones autorstwa Helen Fielding „Bridget Jones. Szalejąc za facetem”.

W życiu głównej bohaterki wiele się zmieniło. Akcja rozpoczyna się prawie 5 lat po śmieci Marka (tak jest, niezastąpiony obrońca praw człowieka, Mark Darcy, nie żyje…). Zastajemy Bridget z dwójką małych dzieci, kilkunastoma zbędnymi kilogramami i totalnym zerem nowych facetów, czy też w ogóle perspektyw na posiadanie jakiegokolwiek towarzysza. Ale od czego są przyjaciele – po motywującej rozmowie przy lampce (raczej galonie) wina, Bridget bierze się za siebie, zrzuca zbędne kilogramy i zgłębia świat stron dla singli oraz portali społecznościowych. Jak się wkrótce okazuje ze sporymi sukcesami…

Mimo wielu życiowych zawirowań Bridget dalej jest tą samą nie do końca poważną fanką poradników, która codziennie zapisuje jaki jest stan jej kilogramów/facetów/kalorii/… I nadal jest urocza. Osobiście nie interesują mnie, czy książka ta została napisana dla kasy, czy dla fanów B.J. – cieszę się, że powstała. Jest w niej dużo humoru i pozytywnej energii. Polecam na chandrę i nie tylko.