niedziela, 16 grudnia 2012

Powrót do arcydzieła


W minionym tygodniu po raz kolejny przeczytałam „Lolitę” Vladimira Nabokova. Pierwszy raz sięgnęłam po nią tuż po mojej maturze, kiedy wyznaczyłam sobie zadanie przeczytania kilku powieści określanych mianem arcydzieł literatury. „Lolita” od razu mnie zachwyciła. Styl pisania, dobór słów, historia tak różna od tego co czytałam dotychczas. Widać rękę mistrza. Od tego czasu minęło 5,5 roku i natchniona przez koleżankę, która pisze pracę o Nabokovie, postanowiłam przeczytać ją jeszcze raz.

Tak naprawdę nawet zarys fabuły w tym przypadku musi zabrać trochę miejsca i niestety będzie mały spoiler. Jest to rzekomo autobiografia głównego bohatera, który przybiera pseudonim Humbert Humbert. Wychowany we Francji, w wieku 13 lat zakochuje się ze wzajemnością w równolatce Annabel. Ich uczucie zostaje przerwane przez śmierć Annabel, spowodowaną tyfusem. Od tego czasu bohater zaczyna mieć swego rodzaju obsesję na punkcie małych dziewczynek, które są gdzieś w połowie drogi między dzieciństwem a pierwszymi oznakami dorosłości. Nazywa je nimfetkami. Przed wybuchem II wojny światowej bohater przenosi się do Stanów Zjednoczonych. W 1947 roku trafia do domu Charlotty Haze, wdowy mieszkającej z 12-letnią córką Dolores. Widzi w niej wcielenie swojej dawnej miłości. Po krótkim czasie Humbert pod przymusem żeni się z Charlottą, miesiąc później ginie ona w wypadku samochodowym. Humbert zabiera Lolitę (jak nazywa swoją pasierbicę) z obozu wakacyjnego i wyrusza z nią w roczną podróż po Stanach. W czasie tej podróży Humber chce wykorzystać Lolitę, ale to w końcu ona uwodzi jego i okazuje się, że nie był on jej pierwszym partnerem seksualnym. W końcu osiedlają się w Beardsley, małym miasteczku w Nowej Anglii. Humbert odgrywa rolę ojca dziewczyny i posyła ją do prywatnej szkoły dla dziewcząt. Jest zazdrosny i ściśle kontroluje wszystkie jej spotkania towarzyskie, zabrania jej chodzenia na randki i udziału w prywatkach. Po kilku miesiącach znowu wyruszają w podróż, podczas której Lolita ucieka. Następne ich spotkanie następuje dopiero po 3 latach. Nie jest to koniec historii, ale dla osób, które nie czytały niech chociaż zakończenie pozostanie tajemnicą.

Kilka lat temu, poza oczywistym faktem zachwytu nad książką, potrafiłam w jakiś sposób wytłumaczyć zachowanie głównego bohatera. Jego samotność, poszukiwanie miłości, usprawiedliwianie, że przecież kiedyś dziewczynki w wieku 12, 13 lat wychodziły za mąż i rodziły dzieci nawet mnie przekonywały. Tym razem czytając zauważyłam u siebie zmianę nastawienia, zmianę subtelnych odczuć w stosunku do bohaterów i opisywanej sytuacji. Moje współczucie zastąpiła pewność, że bohater nie powinien opuszczać klinik psychiatrycznych, w których już wcześniej bywał. Dziwnie lokowana miłość jawi mi się jako pedofilia w czystej postaci. Tłumaczenie sobie „dziewczyna też nie była bez winy” zamieniam na „jak on mógł tak zniszczyć jej życie?”. And so on.

Niech Was nie zniechęca moja opinia o treści, ponieważ ta książka to o wiele więcej niż tylko fabuła. To mistrzostwo stylu, zawierające w sobie wiele odniesień do innych dzieł literackich i tekstów kultury, mnogość aliteracji i gier słownych. To również interesujący obraz społeczeństwa amerykańskiego lat '40 i '50. Należy również dodać, że słowo „nimfetka” wymyślone przez Nabokova weszło do słownika i funkcjonuje w mowie potocznej po dziś dzień. To pozycja, której nie muszę polecać. Rozumie się samo przez się, że trzeba ją przeczytać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz