Gdyby ktoś mnie zapytał jakiś
czas temu, czy lubię powieści sensacyjno-kryminalne, z całą stanowczością powiedziałabym, że
nieszczególnie. Jednak w ostatnim czasie przeczytałam dwie książki, które
zmieniły moje zdanie o tym nurcie. Jedną z nich, wartą szczególnej uwagi, jest wydany w 1971 roku „Dzień
Szakala” Fredericka Forsytha.
„Akcja powieści rozgrywa się
we Francji w
latach 1963–1964. Grupa zamachowców z OAS po kolejnym nieudanym zamachu na
prezydenta Charles'a de Gaulle'a postanawia wynająć
zawodowego zabójcę, by ten ostatecznie zlikwidował prezydenta. Zabójcą tym jest
Anglik posługujący się pseudonimem "Szakal" (z franc. Chacal).
Informacja o możliwym zamachu dociera do francuskiej policji, do schwytania
zabójcy zostaje wyznaczony komisarz Claude Lebel.”[1]
Co jest ciekawe w tej powieści, to
fakt, że od początku wiemy, iż nie doszło do planowanego zamachu. Autor daje
również do zrozumienia, że tożsamość wynajętego zamachowca nie została nigdy
ustalona. Pokazany jest cały cykl planowania i przygotowywania akcji: zdobycie
fałszywych dokumentów, broni, wybranie miejsca; poznajemy również szczegóły
akcji policyjnej – pracę oficerów śledczych oraz przygotowywanie obławy na
zamachowca. Przez szczegółowe rozpisanie
wszystkich etapów pracy - zarówno zamachowca jak i organów ścigania - mamy
wrażenie prawdziwości całej akcji. Do tego kilka faktów historycznych, parę
istniejących w rzeczywistości osób i wychodzi realny obraz zamachu na
prezydenta Francji.
Akcja trzyma czytelnika w
napięciu od początku do końca. Ilość przewidzianych rozwiązań, w jaki sposób
może potoczyć się próba zamachu oraz jakim torem idzie policyjne myślenie,
wskazuje na wielką błyskotliwość autora. Książkę czyta się bardziej jak
reportaż w oparach kryminału niż stricte powieść kryminalną. Literatura na
światowym poziomie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz