czwartek, 23 sierpnia 2012

Lektura obowiązkowa


Postanowiłam napisać coś na temat książki, której właściwie się nie krytykuje, gdyż pewna (bardzo duża) grupa osób uważa ją bezkrytycznie za wspaniałą. Zostało mi powiedziane, że jak nie przeczytam tej pozycji, nie będę mogła mówić o sobie, że jestem oczytana. Tak więc w końcu postanowiłam zasłużyć na to miano i niedawno skończyłam jej lekturę. Jest to opowieść o pewnym hobbicie i jego dzielnych towarzyszach, którzy chcą uchronić świat przez zalewającym go złem. Tak, tak, to „Władca pierścieni”.

Fabuły chyba nie muszę przypominać, jeżeli ktoś nie czytał to na pewno oglądał film lub słyszał już, o czym jest ta opowieść. Większość osób, które lekturę tej książki ma za sobą uważa, że jest to jedna z najlepszych książek jakie czytali. Świetna, wciągająca historia, całkiem nowy świat i języki, które stworzył Tolkien, magia i przygoda, a wszystko kończy się zwycięstwem dobra nad złem.

Rozumiem, że może się podobać. Rozumiem tym bardziej, że średnia wieku czytelników tej książki wynosi zapewne 15 lat. Zastanówcie się, w jakim byliście wieku, kiedy czytaliście „Władcę…”, jaki był to okres waszego życia. Zahukane nastolatki, które chciały w końcu przeżyć coś prawdziwego w swoim życiu. A w tej książce było to, czego potrzebowaliście: przyjaźń, miłość, niesamowite przygody, wszyscy czuli się ważni i potrzebni.

Dorosły czytając tę książkę pierwszy raz, spotyka się z ciekawą historią, ale taką raczej bajeczką. Nie robi to tak ogromnego wrażenia jak na bardzo młodym człowieku. Być może Wy, czytając ją ponownie teraz, również mielibyście inne odczucia niż 10, 15 lat temu. Zniknęłyby wasze przekoloryzowane wyobrażenia o niesamowitości tej książki. Ale może tego nie róbcie - czasem warto żyć pierwszym wrażeniem J

Wielu z Was powie, że się mylę. Że to fenomen na skalę światową, którego nie potrafię należycie docenić. Tylko ile jest takich fenomenów, których Wy nie potraficie docenić? Ile jest perełek literatury, przez które nie możecie przebrnąć, nudzą was od pierwszej strony? Pewnie sporo. Dlatego i ja mam prawo powiedzieć:  drugi raz po „Władcę pierścieni” nie sięgnę.

PS.: Znalazłam zestawienie 100 książek XX wieku według czytelników dziennika „Le monde”:
http://pl.wikipedia.org/wiki/100_ksi%C4%85%C5%BCek_XX_wieku_wed%C5%82ug_Le_Monde 

Oczywiście subiektywne, jednak jest tam sporo dobrej literatury, no i jest tam „Władca pierścieni”. Ja z tej listy mogę się pochwalić przeczytaniem jedynie 12 pozycji. A Wy?

czwartek, 16 sierpnia 2012

Recenzja książki "Parada blagierów"

"Parada blagierów. Najsłynniejsze mistyfikacje" Ireneusza Pawlika to dość nowa książka, którą miałam okazję zrecenzować. Bez zbędnych komentarzy, zamieszczam recenzję.

"Widząc po raz pierwszy tytuł "Parada blagierów. Najsłynniejsze mistyfikacje" od razu stwierdziłam, że jest to pozycja, którą chcę przeczytać. Nie zawiodłam się, nie mogę jednak całkiem rozpłynąć się w zachwycie. „Parada blagierów” jest niezaprzeczalnie pozycją ciekawą. Na jej stronach poznajemy zarówno pisarzy, malarzy, rzeźbiarzy, aktorki, jak również biologów, genetyków czy fałszerzy, których łączy wspólny pierwiastek – każdy z nich, mówiąc kolokwialnie, zrobił kogoś w balona. Ich historie przedstawione są z pewną dozą humoru oraz ironii, przez co złagodzony jest wydźwięk czasem bardzo niechlubnych czynów.

Książka ta dostarcza nie tylko przeglądu blagierów, ale również solidnej porcji informacji na wiele tematów, z różnych dziedzin nauki, sztuki oraz życia codziennego. Dodatkowo systematyzuje ona wiedzę o osobach i zdarzeniach, o których mogliśmy już usłyszeć, jednak nie zapamiętaliśmy szczegółów. Może to być postać Franka Abagnale’a, znana wielu osobom z filmu „Złap mnie, jeśli potrafisz”, którego nazwiska jednak najczęściej nie pamiętamy, lub jednego z najwybitniejszych fałszerzy malarstwa, pochodzącego z Węgier, Elmyra de Hory.

Mimo wielu zalet znajduję również minusy tej książki. Opisywane osoby występują alfabetycznie, co jest uproszczeniem jeżeli nie czytamy książki „na raz”. Historie są jednak na tyle ciekawe, że ja osobiście przeczytałam książkę w zaledwie dwóch podejściach i raziło mnie zestawienie malarza, a zaraz za nim biologa. Aż prosi się o pogrupowanie tematyczne. Minusem jest również brak spisu treści. Jednak to, co zraziło mnie na początku, to używanie trudnych słów. Być może dla niektórych erudytów wplatanie słów jak „ewokować” lub „tromtadracja” jest czymś naturalnym, dla mnie niestety nie. A sprawdzanie słownika wyrazów obcych w trakcie czytania jest rozpraszające.

Podsumowując, książka jest warta przeczytania. Jest to jedna z tych pozycji, do których po pewnym czasie można wrócić, czytając jedynie wybrane fragmenty dla przypomnienia sobie ciekawych historii. Niejedną z nich można potem opowiedzieć jako ciekawostkę, żeby kogoś rozśmieszyć lub zaintrygować. Może być również impulsem, aby dowiedzieć się więcej o przedstawionych postaciach. Szczerze polecam."

Na początek


Pozwólcie, że daruję sobie finezyjne, przeintelektualizowane wprowadzenia. Ten blog ma być o książkach. Na Wasze nieszczęście o tych książkach, które ja wybiorę. W związku z tym wypada przedstawić moje upodobania, żeby było wiadomo, czego można się spodziewać.

Jako, że czytam od wczesnego dzieciństwa ogromne ilości książek, szybko przestały mi wystarczać książki dla dzieci i młodzieży. Zanim jeszcze poszłam do gimnazjum zdążyłam ogłosić swoją ulubioną książką "Lot nad kukułczym gniazdem". Do dzisiaj pozostaje jedną z moich ulubionych, ale od prawie 10 lat tą pierwszą i jedyną jest "Milczenie owiec" Thomasa Harrisa. Można by pomyśleć, że to wybór niezbyt ambitny. Ale ta książka ma moim zdaniem same plusy. Zaczynając od hipnotyzującej osobowości doktora Lectera, przez dobrze skonstruowaną historię, do końca trzymającą w napięciu, główną bohaterkę, której kibicujemy, itd. Jest po prostu dobrze napisana, do przeczytania jednym tchem. W dodatku czytając ją drugi raz, ma się tyle samo przyjemności co za pierwszym razem. Cała seria jest zresztą warta uwagi.

W palecie moich ulubionych książek są też:

·„Psychoza” Roberta Blocha
·„Lolita” Vladimira Nabokova
·„Saga rodu Mayfair” Anne Rice
·„Wszystkie wiersze” Haliny Poświatowskiej
·„Księga wszystkich dokonań Sherlocka Holmesa” sir Arthura Conan Doyla

Dodam również, że bezwarunkowo kocham wampiry, wilkołaki, czarownice oraz inne ciekawe stwory. Przekonałam się również do polskiej fantastyki, w związku z czym ostatnio sporo jej czytam. A, i uważam za swój obowiązek poszerzać swoją znajomość klasyki. Może w końcu uda mi się przeczytać „Ulissesa” – jeżeli tak, na pewno się pochwalę. Nie wykluczam również odchyleń socjologicznych i nietrafionych nowości.

Nie sądzę abym sięgnęła już po jakąkolwiek książkę Johna Grishama czy Paulo Coelho, nie dlatego, że uważam ich za złych pisarzy. Po prostu czytając ich trzecią czy czwartą książkę mam wrażenie, że zaczynają się powtarzać, a zakończenie można przewidzieć.

Przyjmuję za swoje minimum jeden post w tygodniu, ale mam nadzieję, że będę miała natchnienie na więcej. Chciałabym, żeby moje wynurzenia obudziły w Was chęć, aby czytać więcej, lub w ogóle czytać, bo jak wiadomo, statystyczny Polak nie kończy nawet 1 książki rocznie.


Stay tuned.