Lubię czytać książki,
które coś znaczyły w epoce, w której je napisano. Jedną z nich jest na pewno
dzieło autorstwa Pierre’a Choderlosa de Laclosa „Niebezpieczne związki”.
Powieść ta, wydana w 1782, wzbudziła ogromne kontrowersje. Od początku
spowijała ją aura skandalu obyczajowego, aż w końcu została uznana za
niemoralną. Z dzisiejszej perspektywy może się to wydawać śmieszne, jednak w
tamtych czasach to był pewnego rodzaju przełom.
W książce przedstawiona jest intryga, jaką przygotowuje piękna markiza de Merteuil, aby zemścić się na mężczyźnie, który przedłożył nad jej wdzięki świeżość i niewinność wychowanego w klasztorze dziewczęcia. Namawia swojego dawnego kochanka, wicehrabiego de Valmont, aby uwiódł ową pannę - Cecylię de Volanges. Pragnie, aby młody małżonek znalazł w swoim łożu zamiast zawstydzonej dziewicy wyrafinowaną libertynkę. Valmont początkowo odmawia, gdyż nudzi go perspektywa łatwej zdobyczy, tym bardziej, że zafascynowany jest niedostępną pięknością - prezydentową de Tourvel.[1] Jednak po jakimś czasie zaczyna brać udział w grze, której stawką jest spędzenie nocy z markizą.
Przed tą powieścią nikt nigdy tak otwarcie nie pisał o intymnych związkach między ludźmi, a już na pewno nie w takim tonie. Wicehrabia i markiza otwarcie rozmawiali ze sobą o seksie, a do tego oboje knuli seksualne intrygi. To, że robił to wicehrabia, to jeszcze pal licho, ale że z pozoru szanowana wdowa okazała się być wyuzdaną kokietką, która utrzymuje niezobowiązujące kontakty seksualne z każdym mężczyzną, z którym zechce – nie do pomyślenia.
Akcja, którą odczytujemy z listów wysyłanych między bohaterami książki, nie jest może zbyt wciągająca, ale ta książka ma wiele zalet. Przede wszystkim są to komentarze wicehrabiego, np.: Jeżeli miłość moja była równie wytrwała jak twoja cnota – a to mało powiedziane! – nic w tym dziwnego, że jedna wyzionęła ducha z drugą. To nie moja wina. Mimo faktu, że jest on szowinistyczną świnią, która nie liczy się z uczuciami kobiet, nie sposób go nie lubić. Wydaje się być biegły w intrygach, ale zagubiony w sprawach prawdziwej miłości, która w końcu i jego dotyka. Ogromnym plusem jest również język, jakim napisana jest książka: wyrafinowany lecz zrozumiały. W polskim przekładzie, oprócz autora, jest to również ogromna zasługa tłumacza: Tadeusza Boya-Żeleńskiego.
Na mnie osobiście powieść ta wywarła duże, pozytywne wrażenie. Napawałam się każdym zdaniem, każdym powiedzonkiem, ponieważ takiego stylu pisania już się niestety nie spotyka. Polecam wszystkim, dla których wartka akcja to nie jedyny wyznacznik dobrej książki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz